Rondo ” Pamięci ofiar obozu Świętochłowice ” Zgoda „ – apel RAŚ do Prezydenta Miasta
4 marca 2020Szanowny Panie Prezydencie, w imieniu chorzowskiego koła Ruchu Autonomii Śląska zwracam się do Pana z wnioskiem o rozpatrzenie propozycji nadania nazwy rondu zlokalizowanemu przy zbiegu ulic Nomiarki i Żołnierskiej (od strony Świętochłowic). Proponujemy nazwę „Ofiar obozu Świętochłowice Zgoda”, która nawiązuje do zlokalizowanego w Świętochłowicach obozu, gdzie już po zakończeniu wojny, według naszych ustaleń, życie straciło około 200 mieszkańców obecnego Chorzowa.
Uzasadnienie.
W tym roku przypada 75 rocznica zakończenia drugiej wojny światowej. W naszym mieście do dziś nie ma miejsca, w którym można by uczcić pamięć tych Ślązaków, którzy stracili życie w wyniku prześladowań w tamtym czasie. Nadanie proponowanej nazwy będzie przypominać nie tylko mieszkańcom Chorzowa i Świętochłowic, ale wszystkim przejeżdżającym, o tym co wówczas działo się na pobliskiej „ Zgodzie”.
Mamy też nadzieje , że w mieście w którym dba się o pamięć historyczną wkrótce pojawi się miejsce, gdzie kwiaty będą mogli złożyć krewni osób zamordowanych, represjonowanych, deportowanych czy zwyczajnie wyrzuconych wówczas ze swoich mieszkań na terenie Chorzowa. Jako dobry przykład upamiętnienia ofiar tamtych niespokojnych czasów można przywołać inicjatywę władz Rybnika, które właśnie w lutym 2020 zdecydowały się na budowę pomnika upamiętniającego „Tragedię Górnośląską”. Wierzymy, że i w naszym mieście mógłby się pojawić taki pomnik. Jako stowarzyszenie dbające o pamięć historyczną jesteśmy gotowi włączyć się w projekt jego powstania na każdym etapie.
Licząc na pozytywną odpowiedź, w załączeniu przesyłam krótki opis „Tragedii Górnośląskiej 1945”, która nie ominęła i naszego miasta. Wierzymy, że warto upamiętniać ofiary nieludzkich praktyk reżimów totalitarnych tak z uwagi na dług pamięci, jaki jesteśmy im winni, jak i w charakterze przestrogi, aby nic takiego już więcej się nie powtórzyło.
Z wyrazami szacunku,
Zarząd chorzowskiego koła
Ruch Autonomii Śląska,
TRAGEDIA GÓRNOŚLĄSKA 1945
Rok 1945 to zakończenie okrutnej, nieludzkiej drugiej wojny światowej. Radość nie zawsze jest jednak jedynym uczuciem żywionym przez uczestników tych dramatycznych wydarzeń; nie dotyczy ona też wszystkich. Mieszkańcy Śląska mają dopiero się przekonać co znaczy odpowiedzialność zbiorowa. W jeszcze do niedawna niemieckich obozach koncentracyjnych pojawili się nowi zarządzający.
Według katowickiego oddziału IPN po zakończeniu wojny na terenie Śląska funkcjonowało co najmniej 200 obozów administrowanych przez nowe komunistyczne polskie władze. Oprawcy w obozach posługiwali się językiem polskim, mieli biało czerwone opaski na ramieniu. Nowa władza ich legitymizowała, wykorzystując urazy wojennej traumy, a nierzadko zwyczajnie licząc na danie upustu najniższym, prymitywnym instynktom. Realizowana z rozmachem wizja jednolitej narodowo Polski dotyczyła nie tylko naszego regionu, wyniszczano też inne mniejszości i społeczności regionalne: Łemków, Mazurów, Kaszubów. Na Górnym Śląsku nie było to takie proste ponieważ przemysł potrzebował rąk do pracy i fachowców, którzy mogli by pracować w hutach i kopalniach. Skala i tak porażała – wymienione powyżej 200 to bardzo ostrożna liczba.
Jak można było się znaleźć w takim obozie? Nierzadko poprzez donos sąsiada, któremu podobało się czyjeś mieszkanie. Albo było się właścicielem kamienicy lub jakiegoś zakładu, który wpadł w oko napływającym na Górny Śląsk, nierzadko zwykłym szabrownikom. Wystarczyło zrobić donos aby właściciel znalazł się w obozie, a jego rodzina, w tym kobiety i dzieci, w piwnicy budynku (przykład z chorzowskiej ulicy Truchana). Cały ten proceder regulował dokument z dnia 28 lutego 1945 roku, w którym można m.in. przeczytać: „Sąd grodzki orzeka postanowieniem, w którym w razie uwzględnienia wniosku [o rehabilitację], że wnioskodawca posiada pełnię praw obywatelskich i nakazuje zwolnienie jego majątku spod zajęcia, dozoru i zarządu, w razie zaś odrzucenia wniosku postanawia: umieszczenie wnioskodawcy na czas nieoznaczony w miejscu odosobnienia (obozie), poddanie go przymusowej pracy, utratę na zawsze praw publicznych oraz obywatelskich praw honorowych tudzież przepadek całego mienia. Sąd może ponadto postanowić przepadek mienia, żyjących z wnioskodawcą bliskich członków rodziny. Jak możemy przeczytać na stronach IPN Przy kierowaniu do obozu stosowano bowiem dosyć niejasne kryteria i jednym z powodów były z pewnością względy materialne, czyli chęć zagarnięcia majątku osoby osadzonej w obozie. Wiele osób zamknięto w obozie jedynie dlatego, że nie posiadały przy sobie dokumentów tożsamości.
Spośród wszystkich obozów, najgorszą sławą cieszyły się dwa: w Łambinowicach koło Niemodlina i „Zgoda” w Świętochłowicach. Tym pierwszym, między majem 1945 a październikiem 1946, kierował Czesław Gęborski, urodzony 1924 w Dąbrowie Górniczej funkcjonariusz polskiego aparatu bezpieczeństwa, Poddawał więźniów śmiertelnym torturom, pozwalał na wielokrotne gwałty, mordował kobiety w ciąży, bił na miazgę, zastrzelił dwuletnią dziewczynkę składającą kwiaty na grobie matki, odciął piłą nogę choremu nauczycielowi, pozwolił, aby strażnik przejechał ciężarówką po głowie osadzonego. A przede wszystkim – podpalił barak i pod pretekstem tłumienia buntu osobiście zastrzelił 48 osób. Oskarżony o zbrodnie zmarł w trakcie procesu 2006 roku w wieku 82 lat.
Obozem na świętochłowickiej „ Zgodzie” kierował Salomon Morel, urodzony w 1919 w Grabowie, funkcjonariusz polskiego aparatu bezpieczeństwa. Morderca, sadysta, bestia w ludzkiej skórze. Zmuszał członków rodzin do wzajemnego katowania, kanibalizmu. Osobiście zatłukł kilkanaście osób nogą od krzesła. Dla zabawy kazał układać piramidy z ludzi, który kładli się jeden na drugim Ci na samym dole umierali w męczarniach. Morel w 1964 roku obronił pracę magisterską pod tytułem „Praca więźniów i jej znaczenie”. W 1996 postawiono mu zarzut ludobójstwa. Zmarł w 2007 roku w Izraelu, którego to władze odmówiły ekstradycji. Do końca życia cieszył się polską wysoką emeryturą.
Obozy, obok wywózek śląskich górników do ZSRR, deportacji, wysiedleń, ale też zwykłych rabunków i niegodziwości, na lata naznaczyły wielu mieszkańców naszego regionu. Dziś stajemy przed wyzwaniem rozważnego upamiętnienia wszystkich ofiar „Tragedii Górnośląskiej”. Mamy też szansę przestrzec przyszłe pokolenia – pamiętajmy o tym co było, abyśmy nigdy – my, ani nasze dzieci i wnuki, nie musieli doświadczać podobnych zdarzeń.
autor Krzysztof Szulc
Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci