Program „Mama 4 Plus” nie oczarował Polek.
16 marca 2019Po pieniądze nie przyszła jeszcze nawet połowa
W sumie oznacza to oszczędność dla budżetu – ponad pół miliarda złotych.
– Jest to rozwiązanie, które honoruje matki wielodzietne. (…) Jest to forma zadośćuczynienia – tak o programie „Mama 4 Plus” mówiła dosłownie dwa tygodnie temu Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Emerytury dla matek, emerytury matczyne czy program „Mama 4 Plus” – to wszystko popularne określenia tych samych pieniędzy wypłacanych przez ZUS lub KRUS. Jakby programu nie nazwać, pieniądze nie są rozchwytywane.
Wniosków wciąż mało
Jak wynika z informacji money.pl – ZUS zebrał 30 tys. wniosków, KRUS ledwo 250. Co ciekawe, po środki zgłosiło się 36 mężczyzn. 1,1 tys. zł nie spowodowało szturmu na oddziały. Z „zadośćuczynienia” wciąż nie skorzystała nawet połowa uprawnionych.
Ministerstwo szacowało, że w sumie z programu skorzysta blisko 80 tys. osób. 60 tys. osób dostanie gwarantowane 1,1 tys. zł – kolejne 20 tys. dostanie dodatkowe środki – tak, by ich świadczenie zrównało się z emeryturą minimalną.
Urzędnicy Zakładu nie są w stanie wyjaśnić, skąd problem. Ludzie przychodzą, pytają, ale ostatecznie nie korzystają z programu, nie składają wniosków.
W samym Zakładzie zgadują, że część osób po prostu nie jest zainteresowana tymi pieniędzmi, gdyż ma zbyt dobrą sytuację finansową. Rodzice wielu dzieci po prostu mają opiekę. Skali tej sytuacji w ZUS jednak nie znają. I trudno ją nawet oszacować, bo to tylko podejrzenie urzędników.
Z opinią o nikłym zainteresowaniu nie zgadza się Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Przekonuje, że zainteresowanie tematem jest – nie ma po prostu wniosków.
– Liczba złożonych wniosków nie pokrywa się tu z liczbą obsłużonych przez nas klientów – zastrzega w rozmowie z money.pl Andrusiewicz. – Dotychczas na salach obsługi oraz na infolinii udzieliliśmy informacji o świadczeniu ponad 100 tys. osób – dodaje. To pokazuje, że spora liczba chętnych pytała o pieniądze, ale część nie jest do nich uprawniona, część nie jest chętna.
– W ZUS każdy może uzyskać pomoc doradców, którzy zostali specjalnie przeszkoleni z obsługi nowego świadczenia. Duże zainteresowanie pomocą doradców świadczy, że ta usługa była niezwykle potrzebna – tłumaczy. I podkreśla, że Zakład i na stronach internetowych, i w oddziałach ma pełen pakiet informacji dla seniorek.
KRUS nie policzył seniorek
Jak wynika z informacji money.pl, przez pierwsze kilka dni liczba wniosków w KRUS nie przekroczyła nawet 100. W ostatnim czasie doszło do „przyśpieszenia”. Efekt? Stan na 13 marca wynosi dokładnie 255 wniosków.
W KRUS ten wynik tłumaczą sobie „dużo mniejszą liczbą uprawnionych osób”. Co ciekawe, sam KRUS nie posiada danych dotyczących dokładnej liczby uprawnionych.
Jest jeszcze drugi powód zwlekania. To matematyka. Ta najbliższa portfelowi, bo seniorki doskonale wiedzą, co się bardziej opłaca.
– Wszyscy uprawnieni są świadomi istnienia programu, to nie brak informacji jest problemem – mówi money.pl jeden z urzędników.
– Niektórzy po prostu czekają na uprawnienie do pełnej emerytury. Kwota jest ta sama, ale można starać się na przykład o zasiłek pogrzebowy, gdy umrze żona lub mąż, albo o świadczenie pielęgnacyjne. Mama Plus tego nie gwarantuje – dodaje.
A zasiłek pogrzebowy to w tej chwili 4 tys. zł. Część seniorów z KRUS planuje po prostu poczekać jeszcze kilka lat, aż naturalnie nabędzie uprawnienia do emerytury minimalnej – przekroczy wymagany staż pracy. I choć emerytura będzie wynosić dokładnie tyle samo, co „Mama 4 plus” (1,1 tys. zł), to będzie wiązała się z większą liczbą uprawnień. I to wystarczy.
Niektóre oddziały Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego otrzymały dosłownie po kilka wniosków o pieniądze. Tak jest na przykład w Zielonej Górze czy Opolu. Tam po środki zgłosiły się… po 3 osoby.
Dla budżetu państwa to idealna sytuacja. Program w ciągu roku miał kosztować 916 mln zł. Jeżeli matki nie zaczną się masowo zgłaszać – budzet zaoszczędzi ponad pół miliarda złotych.
Mateusz Ratajczak, Marcin Lis /wp.pl