Wyniki wyborów. PiS wygrywa sejmiki.
24 października 2018Zdenerwowanie Jarosława Kaczyńskiego w sztabie PiS na Nowogrodzkiej, szok po porażce Patryka Jakiego, ostra dyskusja kierownictwa partii w poniedziałek – pierwsze godziny po ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych były dla PiS trudne. Tymczasem nie minęły dwie doby od zakończenia pierwszej tury, a nastroje w ugrupowaniu odwróciły się o 180 stopni.
Wtorek, Sejm. O 9:40 przed bocznym wejściem do budynku parlamentu mijamy Jarosława Kaczyńskiego. Nie ma przy nim żadnego polityka PiS. Prywatny ochroniarz szybkim ruchem otwiera drzwi, prezes wchodzi niezauważony przez nikogo.
Godzinę później Kaczyński uda się do gabinetu marszałka Sejmu. Za kotarą, która zasłania część długiego korytarza, w której ów gabinet się znajduje, ważni politycy PiS z prezesem na czele będą omawiać napływające wciąż wyniki wyborów w kolejnych województwach. Jest dobrze: PiS będzie miało samodzielną większość w co najmniej pięciu sejmikach (dla porównania, cztery lata temu PiS przejęło władzę tylko w jednym), a zapowiada się, że będzie jeszcze lepiej.
Kaczyński zarządza spotkanie kierownictwa w centrali partii na Nowogrodzkiej. Zjeżdżają się wszyscy najważniejsi politycy zjednoczonej prawicy. Pojawia się także Patryk Jaki. Spotkanie trwa cztery godziny, omawiane są wyniki i miejsca, w których PiS będzie rządziło „w terenie”. W czasie dyskusji docierają nowe informacje o zdobywaniu przez PiS kolejnych sejmików.
– Ogromny sukces. Rekordowe poparcie. W niedzielę nic nie wskazywało na to, że może być tak dobrze. Wyglądało, że będzie dużo gorzej – komentuje nowe dane PKW o wynikach wyborów poseł PiS Marek Ast.
Jesteśmy w Sejmie, gdzie we wtorek powyborcza bitwa o sejmiki jest głównym tematem. Wpływowi posłowie PiS z kluczowych regionów z telefonami przy uszach na korytarzach parlamentu ustalają, gdzie partia ma szansę jeszcze przejąć władzę. Nerwy są ogromne, walka toczy się o każdy mandat. PiS już ma większość w województwach: małopolskim, podkarpackim, lubelskim, podlaskim, świętokrzyskim, łódzkim, a wszystko wskazuje na to, że uda się zdobyć także woj. mazowieckie i łódzkie.
– Coś nieprawdopodobnego – uśmiecha się jeden z posłów na sejmowym korytarzu, pokazując na telefon z mapką wskazującą na kolejne województwa „odbite” przez PiS z rąk Platformy Obywatelskiej. Z emocji trzęsą mu się ręce.
– Maraton Morawieckiego przyniósł wielki rezultat. Wygrana w dziewięciu sejmikach, pobity rekord w historii zwycięzców wyborów samorządowych [33 proc. dla PiS to najlepszy jak dotąd wynik – przyp .red.], żadnej konkurencji na prawicy. Jeśli to jest porażka, to ja jestem przystojnym brunetem – drwi poseł.
Inny rozmówca Wirtualnej Polski: – Popełnialiśmy błędy, zgoda. Jak każdy. Podnosiliśmy oczekiwania, zamiast obniżać poprzeczkę, za dużo mówiliśmy o Warszawie i podbijaliśmy stawkę. Ale prawdziwego mężczynę poznaje się po tym, jak kończy. Jeszcze w niedzielny wieczór uznano nas za największych przegranych. Tymczasem widzi pan, co się dzieje. Proszę wybaczyć, ale media się pospieszyły w ocenie i niektórzy, poważni nawet komentatorzy, się skompromitowali, twierdząc, że te wybory to nasza porażka.
Adam Bielan zaangażowanie PiS w Warszawie negatywnie oceniał w TVN24: – Przestrzegałem, żeby czynić z Warszawy taki wskaźnik, papierek lakmusowy nastrojów w Polsce i przestrzegałem przed tym moich kolegów również, żeby za bardzo nie inwestować w Warszawę medialnie i politycznie, bo to na końcu będzie miało gorzki smak – stwierdził w rozmowie z Konradem Piaseckim.
Gdy relacjonowaliśmy atmosferę ze sztabu PiS na Nowogrodzkiej w wieczór wyborczy, nastroje nie były najlepsze. Mimo że po ogłoszeniu wyników na sali zgromadzeni działacze (zgromadzeni nielicznie, podkreślmy) skandowali i cieszyli się z wygranej (minister ds. służb specjalnych Maciej Wąsik z radości wskakiwał na plecy wiceszefa MSWiA Pawła Szefernakera), to w kuluarowych rozmowach nie kryli rozczarowania. Liczyli na więcej. Wprost: na miażdżące zwycięstwo w sejmikach i jednocyfrowy wynik PSL. No i dużo lepszy rezultat w miastach prezydenckich.
Jeden z naszych rozmówców w poniedziałek wieczorem relacjonował nam: – Gdy do Jarosława dotarły prognozy dotyczące wyników, to był wściekły. Na scenie w sztabie tylko udawał uśmiech.
Na Nowogrodzkiej trudno było dostrzec na sali szefa kampanii PiS Tomasza Porębę. On sam do czasu przedstawienia przez PKW ostatecznych wyników wyborów w mediach wypowiadać się nie chce.
Mówi nam ważna osoba ze sztabu: – Tomek odczuwa satysfakcję i ulgę. Nawet w naszych szeregach znaleźli się tacy „życzliwi”, którzy chwilę po ogłoszeniu wyników wyborów chodzili po telewizjach i radiach i krytykowali kampanię. Mówili o błędach, „doradzali”, co robić, a czego nie. A okazuje się, że kampania, tak ponoć „beznadziejna”, przyniosła sukces. A to Tomek za nią odpowiadał.
Inny rozmówca ze sztabu PiS: – Nasz sukces w sejmikach, na tę chwilę, można porównać do sukcesu Koalicji Obywatelskiej w Warszawie, oczywiście w przekazie. Sejmiki to są gigantyczne możliwości finansowe, rozrastanie się partii w terenie. To jest dla PiS mega ważny, cywilizacyjny wręcz moment, jeśli chodzi o rozwój. Sejmiki windują nam poparcie w ogóle w całym kraju.
– Co się stało w dużych miastach, zwłaszcza w Warszawie? – pytamy.
– Mobilizacja wywołana dyskusją o rzekomym „polexicie”. A kto ją wywołał, to wiemy. Ta wrzutka wzbudza emocje ludzi w wielkich miastach. Musimy z tego wyciągnąć mocne wnioski na przyszłość. Patryk m.in. przez to przegrał, ale on się obroni. Zrobił wielką robotę. Powiedziałem mu, żeby się pozbierał i do boju. A miasta musimy przemyśleć – tłumaczy nasz rozmówca.
– Będą rozliczenia w partii? – pytamy jednego z polityków PiS.
– Przesadzacie z tymi „rozliczeniami”. Prezes był niezadowolony ze zbyt małego zaangażowania posłów w terenie, więc na pewno mocne słowa padną na posiedzeniu klubu. Ale personalnych rozliczeń rychło bym się nie spodziewał. Ostatnie, co jest nam potrzebne przed maratonem, to wojna w partii.
Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci