Remigiusz MRÓZ – wywiad

Remigiusz MRÓZ – wywiad

7 kwietnia 2017 Wyłączono przez redakcja

O Twoich książkach mówią wszyscy, co chwilę premiera nowego tytułu, jesteś więc praktycznie wszędzie. Jak znajdujesz czas na pisanie?

W całkiem prosty sposób – głównie skupiam się właśnie na pisaniu. Wszystkie inne obowiązki związane z promocją, wywiadami, pojawianiem się w mediach traktuję jako działalność poboczną… a czasem może nawet uboczną. Ograniczam więc pojawianie się w telewizji do niezbędnego minimum, nie decyduję się na udział w programach rozrywkowych – choć niektóre propozycje, szczególnie te egzotyczne, są kuszące! Ostatecznie jednak wybór nie jest trudny i sprowadza się do prostego wniosku: w starciu pisania z czymkolwiek innym, zawsze zwycięża pisanie.

Masz jeszcze czas na życie prywatne?

Pewnie! Przecież nie bez powodu doba ma dwadzieścia cztery godziny. To optymalna ilość czasu, żeby trochę pospać, trochę popracować, trochę się rozerwać. Żeby udało się to bez uszczerbku dla zasad rządzących czasoprzestrzenią i bez ewentualnego dodawania godzin do doby, wystarczy tylko trochę samodyscypliny. Chociaż okazji do mitrężenia czasu jest oczywiście mnóstwo…

Właśnie ukazała się Inwigilacja, czyli kolejny, piąty już tom z ostrą i skuteczną prawniczką Joanną Chyłką i jej młodym podopiecznym Kordianem Oryńskim, zwanym też Zordonem. Spodziewałeś się, że Twój prawniczy thriller osiągnie taki sukces, gdy pisałeś pierwszy tom?

Absolutnie nie – i to nie tylko ja. Właściwie wszyscy wydawcy powtarzali jak mantrę, że w Polsce thriller prawniczy napisany przez rodzimego autora absolutnie się nie sprzeda i nie ma racji bytu na rynku. Podkreślali, że książka jest ciekawa, świetnie się czyta, ale nikt nie zdecyduje się na jej wydanie. W pewnym momencie sam przyjąłem to niemal za pewnik i wszystko zmieniło się dopiero, kiedy zacząłem rozmawiać z moim obecnym wydawcą, Czwartą Stroną.

Podczas pierwszego spotkania w Poznaniu usiedliśmy w sali konferencyjnej i byliśmy pewni co do jednego – że chcemy razem wydać którąś z moich książek. Zaczęliśmy głowić się nad tym, który to powinien być tytuł, bo miałem już wówczas kilka w szufladzie. Do Kasacji podchodziłem jak pies do jeża, ale ekipa z wydawnictwa, na czele z redaktorem naczelnym, miała podejście zgoła inne. Stwierdzili, że to jest to, a ja zaufałem ich intuicji. Na tyle, że namówili mnie w końcu nawet na drugi tom… którego absolutnie nie planowałem pisać.

Jakie to uczucie być z każdą książką na szczycie list bestsellerów?

Niesamowite. I właściwie na tym mógłbym poprzestać, bo słowo to oddaje wszystko, co trzeba. Niesamowity jest fakt, że każda kolejna książka sprzedaje się w jeszcze większym nakładzie od poprzedniej. Niesamowite jest to, że coś, co kiedyś robiłem wyłącznie z pasji, teraz sprawia, że mogę się utrzymać – i że na dobrą sprawę mógłbym dziś przejść na emeryturę, i nie martwić się ani o ZUS, ani o likwidowane OFE. I w końcu niesamowite jest to, że tyle osób naprawdę decyduje się na to, byśmy wspólnie stworzyli swój książkowy świat w moich powieściach. Trudno objąć to rozumem, siedząc przed laptopem i stukając w klawiaturę – uwidacznia się to dopiero podczas targów książki czy właśnie dzięki listom bestsellerów.

Twoje książki często poruszają ważne społeczne tematy, o których dyskutuje cała Polska. Ostatnio wykorzystałeś zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego, umieszczając go w centralnym punkcie fabuły. Teraz poruszasz kwestie islamu, terroryzmu i inwigilacji. Musisz być dobrym obserwatorem, skoro tak trafnie odczytujesz napięcia w naszym społeczeństwie

Mam nadzieję, że w pewnym stopniu udaje mi się dokonać wiwisekcji naszego społeczeństwa. Nie jest to moim głównym celem, kiedy piszę książkę, ale każdy pisarz funkcjonuje w pewnym społeczno-politycznym otoczeniu – siłą rzeczy jego elementy przenikają do powieści tak samo, jak elementy popkulturowe. Czasem zdarza się, że fikcja wyprzedzi rzeczywistość – jak było choćby w przypadku Immunitetu, czyli poprzedniego tomu z Joanną Chyłką. Pisać tę książkę zacząłem, kiedy kryzys wokół Trybunału dopiero nieśmiało rysował się na horyzoncie. Dzień lub dwa po tym, jak się ukazała, pojawiły się w mediach doniesienia o pomyśle uchylenia immunitetu jednemu z sędziów…

Nie boisz się, że przyjdzie taki moment, kiedy skończą Ci się pomysły? Albo że te pomysły nie będą dla Ciebie wystarczająco inspirujące?

Nie boję się, że się skończą, bo świat jest inspirującym miejscem. Nie trzeba wiele, żeby jakaś idea zakwitła w podświadomości, a potem puściła pędy, przedostając się do wyobraźni. Ale rzeczywiście może być tak, że w pewnym momencie uznam, że żaden pomysł nie jest wystarczająco dobry, by powstała z niego powieść. „Literacka wybredność” każdego pisarza rośnie z każdą kolejną książką, ale to dobrze – znaczy bowiem, że nie chce stać w miejscu i będzie starał się rozwijać.

Chyłka i Zordon niedługo trafią na ekrany. Możesz zdradzić coś więcej na ten temat?

Na razie niestety niewiele, ale będę wywierał naciski i zbierał haki na producentów, żeby zmusić ich do wypuszczenia jakiejś oficjalnej wiadomości! Sam mogę powiedzieć jedynie tyle, że czytałem scenariusz pierwszego odcinka i zwalił mnie z nóg. Rzadko kiedy naprawdę zaskakuje mnie jakaś książka, serial czy film – w tym wypadku jednak wystąpił „efekt wow”, więc nie mogłem wymarzyć sobie lepszego rezultatu pracy scenarzystów. Bardzo cieszy mnie też wybór stacji telewizyjnej, gwarantuje ona bowiem wysoki poziom kryminalnych produkcji.

Rozumiem, że w związku z tak olbrzymią popularnością książek, ulubiony duet prawników jeszcze długo nie da o sobie zapomnieć?

Jako że nie dają mi spokoju i co jakiś czas domagają się, żeby kontynuować ich historię, odpowiedź może być tylko jedna – z pewnością nie. I choć nie planowałem niczego dalej po Kasacji, teraz wiem, że chcę stworzyć długi cykl, który pod względem liczby tomów nie będzie ustępował seriom z Harrym Hole Jo Nesbø czy z Jackiem Reacherem Lee Childa.

Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci

pinterest