Piraci na Ogrodowej
7 października 2016Na pierwszy rzut oka, ul. Ogrodowa znajdująca się nieopodal budynku dworca w Chorzowie Starym, to zwyczajny, dość krótki odcinek drogi, przy której w zacisznej przestrzeni, stoją obok siebie skromne domki jednorodzinne. Jedno z wielu podobnych miejsc, gdzie z dala od zgiełku miasta, toczy się życie jego mieszkańców. Ich spokój burzą jednak kierowcy, którzy za nic mają obowiązujące w tym miejscu ograniczenia prędkości.
– Samochody pędzą tu na złamanie karku, jak na autostradzie. Do niedawna była jeszcze droga ucieczki, można było zjechać na pobocze, ale z miesiąc temu, właściciel pobliskiego zakładu, postawił płot, który zaczyna się niemal przy samym krawężniku. Teraz czujemy się tutaj jak w tunelu – mówił jeden z mieszkańców ul. Ogrodowej. – Matki wychodzą na tę ulicę z małymi dziećmi, niektórzy na spacer z pieskiem, to jest bardzo niebezpieczne. Nie ma tu chodnika, po którym moglibyśmy się przemieszczać bez obaw – dodawał.
Mieszkańcy ul. Ogrodowej zwrócili się o pomoc do chorzowskiego radnego, Adama Trzebinczyka, który skierował sprawę do Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów. W czwartek, 6 października, pracownicy MZUiM pojawili się na miejscu by zbadać sytuację i znaleźć rozwiązanie umożliwiające poprawę bezpieczeństwa okolicznych mieszkańców. Sami zainteresowani przedstawili kilka własnych propozycji. – Progi zwalniające, wprowadzenie ruchu jednokierunkowego lub fotoradary i przede wszystkim patrole policyjne. Nie ma innego wyjścia – zaznaczali.
– Decyzję o postawieniu radaru może wydać tylko Inspekcja Transportu Drogowego, w tej chwili nie ma takiej możliwości. Jedynie policja może tutaj z radarem stanąć – przekonywał Bogusław Bernad, inżynier ruchu. – Na działania policji nie mamy wpływu. Możemy spróbować spowolnić ruch za pomocą znaków. To jest strefa zamieszkania, pierwszeństwo mają piesi, ograniczenie prędkości do 20 km/h… W tym przypadku to powinno zdać egzamin. Co do skuteczności znaków, to musi to już egzekwować policja. Bez tego znak jest tylko kawałkiem blachy – przyznaje Wojciech Osadnik, zastępca dyrektora MZUiM.
– Padła propozycja zamknięcia ulicy dla ruchu, ale nie jest to możliwe. To droga publiczna, każdy ma prawo tędy jeździć. Gdyby to był prywatny teren, sytuacja wyglądałaby inaczej – mówił Bogusław Bernad. – Mieszkańcy muszą się dobrze zastanowić czy na pewną chcą, żebyśmy postawili progi zwalniające i ewentualnie wyznaczyć miejsca dla nich. Często właściciele domów po jakimś czasie od postawienia takiego progu, zgłaszają się do nas, żeby go usunąć. To wiąże się z hałasem, wstrząsami i czasem z pękaniem ścian w budynkach – dodaje Wojciech Osadnik.
Podczas spotkania mieszkańcy zwracali również uwagę na konsekwencje, z jakimi będzie się wiązać obecność płotu, który tuż przy jezdni postawił właściciel pobliskiego zakładu. – Po pierwsze, nie można zjechać na pobocze, po drugie – nie ma gdzie zaparkować. Kiedy przyjedzie do mnie rodzina, wszystkie samochody nie zmieszczą się na posesji. Gdzie zostawią auto? Jest jeszcze kwestia odśnieżania. Gdzie teraz ten pług pojedzie, gdzie śnieg zrzuci? – pytał się jeden z mieszkańców. – Chyba do ogródka – odpowiadał jego sąsiad. – Poza tym, tam gdzie postawiono płot, było mnóstwo drzew. Właściciel miał pozwolenie na wycinkę? To wszystko było robione po cichu – dodawał.
– Podstawą na przyszły rok będzie zrobienie na tej ulicy szykan drogowych, żeby te miejsca do parkowania tu były. To już jednak trochę musi potrwać – uspokajał mieszkańców Bogusław Bernad. – Możemy wprowadzić ruch jednokierunkowy. Jeśli to się nie sprawdzi, pomyślimy o progach. Zgłosimy problem komisji bezpieczeństwa – dodawał Wojciech Osadnik. – Będziemy w kontakcie z policją i zwrócimy uwagę na ten problem – przekonywał Adam Trzebinczyk.
Pracownicy MZUiM przekonywali, że problem można rozwiązać w bardzo krótkim czasie. – Myślę, że bez problemu jest to do zrobienia w ciągu jednego miesiąca. Jeżeli pismo od mieszkańców szybko do nas wpłynie, pozostaną już kwestie formalne i przekazanie rozwiązania na ręce prezydenta. Jego wdrożenie nie powinno potrwać dłużej niż dwa tygodnie. Będziemy monitorować sytuację. Gdyby nasze działania nie odniosły skutku, podejmiemy dalsze kroki – mówił Wojciech Osadnik. Czy rzeczywiście tak się stanie? Przekonamy się już wkrótce.
Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci