Nigdy nie jest za późno
6 grudnia 2014Rozmowa z Ireneuszem Czapigą, zawodnikiem TS AKS Chorzów.
W tym roku zdobył Pan srebrny medal na Mistrzostwach Polski w biegu 24-godzinnym. To bodaj największe osiągnięcie w Pańskiej dotychczasowej karierze.
To mój życiowy sukces i jestem bardzo zadowolony z rezultatu jaki udało mi się uzyskać. Przebiegłem niespełna 235 km. To mój osobisty rekord i myślę, że nadal jestem w stanie go poprawić. Mówi się, że wyniki można polepszać do pięćdziesiątego roku życia. Czasu zostało niewiele, ale będę próbować.
Przygodę z bieganiem rozpoczął Pan dość późno…
Myślałem o tym zawsze, ale nigdy nie było na to czasu. W młodości trochę trenowałem, później zrezygnowałem, ale ta chęć realizowania się na tym polu pozostała we mnie. Gdy moja córka w wieku 13 lat, zaczęła biegać tutaj, na AKS-ie, też postanowiłem wziąć się za siebie. Wychodzę z założenia, że nigdy nie jest za późno. Zaczynałem w wieku 35 lat. Wyzwaniem wtedy był dla mnie maraton, ale okazało się, że to nie takie trudne. Później zacząłem uprawiać biegi 12-godzinne. Największe w kraju odbywają się w Rudzie Śląskiej. W ostatnich latach cztery razy byłem na podium, z czego trzy razy wygrywałem. Następnie, naturalną koleją rzeczy, przyszedł czas na biegi 24-godzinne. Teraz żałuję tylko tych lat przesiedzianych w fotelu.
Biega Pan również na arenie międzynarodowej. Jakie to uczucie?
To jest największy powód do dumy – ubrać tę koszulkę z orzełkiem i reprezentować swój kraj na największej tego typu imprezie na świecie. Byłem dwa razy na Mistrzostwach Świata. Po raz pierwszy, w 2012 r. w Parku Śląskim. Zdobyliśmy wtedy drużynowo brązowy medal. Rok później, w holenderskim Steenbergen, było już trochę gorzej. Indywidualnie osiągnąłem dobry rezultat – 233 km – ale koledzy mieli słabszy dzień i drużynowo byliśmy daleko poza czołówką. Tak czasem bywa.
Jak zregenerować się po tak ogromnym wysiłku?
Nawadniam się, przyjmuję dużą ilość witamin. Nic nadzwyczajnego. Dopóki się biega jest dobrze. Następnego dnia ciężko się w ogóle ruszyć. Trzeba powolutku, stopniowo odzyskać siły i powrócić do pełnej sprawności. Nie stosuję żadnych wyrafinowanych metod.
Biegi ultramaratońskie nie są zbyt medialne. Czym Pańskim zdaniem jest to spowodowane?
Liczą się przede wszystkim dyscypliny olimpijskie. Biegi ultramaratońskie się do nich nie zaliczają i prawdopodobnie nigdy nie będą. Gdyby nie August Jakubik (jeden z najbardziej utytuowanych Polskich ultramaratończyków przyp. red.), nie byłoby wielu ważnych imprez, w tym Mistrzostw Świata, które odbyły się dwa lata temu ws Parku Śląskim. Bez niego prawdopodobnie nie istniałaby również reprezentacja Polski. Mimo że już nie startuje, to nadal bardzo dużo robi dla biegów. Pozyskuje sponsorów, organizuje, zachęca innych do biegania… Wzorowałem się na nim, patrzyłem jak na wielkiego mistrza i pytałem o różne rzeczy. Teraz robię wyniki lepsze od niego, ale oczywiście jeśli chodzi o całokształt to nigdy nie osiągnę tego co on.
Jak wygląda sytuacja z dotowaniem tego sportu?
Polski Związek Lekkoatletyki daje nam właściwie tylko logo i koszulkę. Koszty trzeba jakoś pokryć na własną rękę. Pomaga w tym m.in. AWF Katowice i właśnie August Jakubik. Mistrzostwa już chyba piąty rok z rzędu odbywają się w Dolinie Trzech Stawów w Katowicach. Zorganizowanie tego typu imprezy to spory koszt i póki co nikt inny nie pali się by wziąć to na siebie. Myślę, że najlepsi maratończycy, gdyby zmienili trening, przestawili się, byliby lepsi od tych, którzy w tej chwili są w czołówce biegów ultramaratońskich. Tylko im się to nie opłaci. W maratonach są duże pieniądze. Nagrody są kilkanaście razy większe niż w biegach ultramaratońskich. Poza tym mają wsparcie finansowe od sponsorów.
Rozumiem, że na to liczyć Pan nie może?
Nie mam sponsora, nie mam nawet trenera. Do wszystkich zawodów przygotowuję się sam. Poszedłem jedynie po licencję do AKS-u by być klasyfikowanym, móc startować w zawodach. Dawniej mówiło się, że bieganie to najtańszy sport bo wystarczy mieć jedynie dres i trampki. Dzisiaj wymagania są inne. Buty ze średniej półki kosztują ok. 400 zł. Takich par zużywam średnio 3 – 4 w ciągu roku. Do tego dochodzą opłaty startowe, dojazdy… nie jest lekko. Żona ma mnie już dosyć [śmiech].
Jak rodzina zapatruje się na Pańskie bieganie?
Trenuję sześć razy w tygodniu. Czasem po trzy, cztery godziny. Do tego dochodzi praca, trzeba się też przecież kiedyś wyspać… No i jest też pewne ryzyko. Bieg ultramaratoński to ogromne obciążenie dla organizmu. Czasem słyszy się o jakieś tragedii, chociaż sam, na własne oczy nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Tak jak wspominałem, żona ma mnie czasami dosyć [śmiech]. Oficjalnie tego nie popiera, ale myślę że w głębi duszy jest ze mnie dumna.
Po latach uprawiania tak ekstremalnych biegów, żaden dystans nie jest już dla Pana straszny?
Istnieją biegi, których ukończenie wymaga, wydawałoby się, ponadludzkiego wysiłku. Za przykład może posłużyć ten organizowany w Dolinie Śmierci w USA. Dystans to ponad 200 km przy temperaturze sięgającej 40 – 50°C. Ciężko stwierdzić czy byłbym w stanie ukończyć taki bieg. Jest jeszcze Spartathlon w Grecji. Dystans wynosi 246 km ze Sparty do Aten. To bieg górski, jeden z najbardziej prestiżowych tego typu. W tym roku Andrzej Radzikowski ukończył go na trzecim miejscu. Rekord świata w biegu 24-godzinnym to z kolei ponad 300 km. Niewyobrażalny wynik. Istnieją również biegi 48-godzinne, które z powodu bardzo dużych wymagań finansowych i organizacyjnych rzadko się odbywają. W tej kategorii, w skali kraju, rekordzistą jest August Jakubik, który przebiegł ok. 370 km. Zdaję sobie sprawę, że na osiągnięcie pewnych wyników jest już dla mnie za późno. Ale ja już swoje zrobiłem.
Czyli czuje się Pan spełniony?
Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale i tak osiągnąłem już więcej niż zakładałem. Nie każdy może być Mistrzem Świata. Tak, czuję się spełniony.
Jakie ma Pan zatem plany na przyszłość?
Chciałbym jeszcze raz wystąpić na Mistrzostwach Świata. Tym razem odbędą się w kwietniu przyszłego roku w Turynie. Mam tylko nadzieję, że nie dopadnie mnie żadna kontuzja. Zawsze chciałem też być Mistrzem Polski lub mieć rekord Polski. W to będę celować.
Rozmawiał Tomasz Breguła
Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci