Pamiętajmy o naszych tradycjach
17 września 2014Rozmowa z Krzysztofem Szulcem z chorzowskiego koła Ruchu Autonomii Śląska.
Po ostatnich wyborach w naszym mieście wiele się zmieniło. Jak ocenia Pan te niespełna cztery lata prezydentury Andrzeja Kotali?
Trudno jest mi jednoznacznie oceniać zarówno rządy obecnego prezydenta jak i poprzedniego. Jeżeli wziąć jednak pod uwagę deklaracje wysuwane podczas kampanii wyborczej z 2010 roku, można wywnioskować, że coś ewidentnie poszło nie tak. Obiecanego stadionu nie ma, obwodnicy też, rynek jaki jest, każdy widzi… Natomiast z tego co mi wiadomo, sprawy związane ze zwiększeniem bezpieczeństwa w mieście, takie jak system monitoringu miejskiego, nadal czekają na realizację. Nie zapominajmy jednak, że prezydent nie ma większości w radzie, co pewnie nie ułatwia mu zarządzania miastem. Z punktu widzenia mieszkańca Chorzowa , którym jestem od urodzenia, niezwykle ważne jest to czy jest tu czysto i bezpiecznie, czy samorząd ułatwia prowadzenie działalności gospodarczej, czy wspiera przedsiębiorców, którzy tworzą miejsca pracy? Pod tym względem nie jest najgorzej. Chociaż uważam, że mogłoby być nieco lepiej.
Współpraca z prezydentem i radą miasta układała się w tym czasie dobrze?
Organizujemy dużo imprez, nie tylko związanych stricte z działalnością RAŚ. Są to turnieje piłki nożnej, tenisa, konkursy fotograficzne, wystawy oraz prezentacje historyczne czy pokazy filmów. Dotychczas nie zdarzyło nam się by miasto nie udostępniło nam potrzebnych pomieszczeń czy nie pomogło przy organizacji jakiegoś wydarzenia. Jesteśmy organizacją, która swoją działalność opiera głównie na składkach członków. Nie dostajemy żadnych dotacji. Koło chorzowskie RAŚ nie starało się nigdy o wsparcie finansowe miasta. Mamy świadomość, że ta kołdra budżetowa Chorzowa jest przykrótka i nie chcemy jej przeciągać w swoją stronę. Uważam że poprzez sprawną organizację i bezinteresowne działanie ludzi, można wiele zdziałać. Trzeba tylko chcieć. Strzałem w dziesiątkę było utworzenie Chorzowskiego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych, którego koledzy z innych kół szczerze nam zazdroszczą .
Od wielu lat prowadzicie również akcje propagujące naszą historię, gwarę i tradycje. Mimo to można zaobserwować, że ta wiedza z roku na rok coraz bardziej zamiera.
Niestety w znacznej mierze tak jest. By coś pod tym względem zmienić, potrzebne jest wsparcie ze strony państwa. Tutaj napotykamy na przeszkody. Pierwszy przykład z brzegu: suma środków jakie otrzymuje z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego województwo mazowieckie to 450 mln zł. Kwota przeznaczona na województwo śląskie to tylko 11 mln. Przecież to nie jest nawet 5 proc. tego co dostaje mazowieckie! Śląska kultura i dziedzictwo zostały przez nich „wycenione” bardzo nisko. Nasza odrębność etniczna i kulturowa powinna być wspierana, podkreślana i wyróżniana – tak jak to ma miejsce w cywilizowanych krajach. Tymczasem jest wypierana na przaśno – kabaretowy margines. Część starszych członków RAŚ pamięta czasy kiedy za godanie w szkole dostawało się po łapach. Mimo wszystko można zaobserwować, że godka powolutku się odradza. Teraz jest na to moda dzięki organizacjom takim jak nasza czy PLS (Pro Loquela Silesiana). Jednak wyśmiewana i poniżana przez lata, bez wsparcia Państwa, jest skazana na powolną śmierć, a na to my się nie zgadzamy.
Czy w zmienieniu tej sytuacji pomogłoby skodyfikowanie naszego języka?
Myślę, że tak. Bezzasadne są dla mnie argumenty mówiące o tym, że skodyfikowanie naszego języka nie jest możliwe. Jestem pewien, że w przyszłości, prędzej czy później, do tego dojdzie. Zainteresowani dobrze wiedzą o tym, że Kaszubi również mieli problem różnorodnością ich języka, jednak udało im się go ujednolicić. Obecnie dzieci mogą się kaszubskiego uczyć w szkołach. Wierzę w to, że uda nam się do tego doprowadzić.
Czym jest autonomia, o którą walczycie?
Najwyższą formą samorządności. Takie rozwiązanie jest lepsze dla regionu niż obecny model samorządu, który niestety nie ma wiele wspólnego z pierwotnymi założeniami. Śląsk autonomiczny będzie się rozwijał optymalnie, a nie według wytycznych z Warszawy. Będziemy sami decydować o tym co jest dla Śląska najważniejsze – od podstawowych kwestii gospodarczych po ordynację wyborczą. Pieniądze, które wypracowują mieszkańcy naszego regionu, pozostaną do naszej dyspozycji. Mieszkańcy tej ziemi będą decydować o podziale tych środków. Nad śląskim prawem górniczym będą dyskutowali miejscowi fachowcy, a nie posłowie z Kielc czy Szczecina. Autonomia nie polega jednak – jak to niektórzy próbują wmówić mieszkańcom naszego województwa – nad oderwaniem od państwa. Część kompetencji pozostaje w rękach władz Rzeczypospolitej, między innymi dyplomacja, wojsko czy polityka monetarna.
Uchyli Pan rąbka tajemnicy i wyjawi ogólne założenia czy plany RAŚ wobec miasta na najbliższe lata?
Póki co nie będę zdradzał szczegółów naszego programu wyborczego. Kiedy oficjalnie ruszymy z kampanią wyborczą, mieszkańcy naszego miasta na pewno poznają wszystkie propozycje względem Chorzowa. Mogę jedynie zdradzić, że uważamy pomysł budżetu obywatelskiego za bardzo dobry. Członkowie chorzowskiego RAŚ czynnie biorą udział w tym projekcie i powiem z nieskrywaną satysfakcją, że dwa pomysły naszych członków zostały wyróżnione przez władze miasta.
Zapewne będziecie kontynuować akcje wspierające ubogie chorzowskie rodziny…
To, że angażujemy się w przedsięwzięcia charytatywne, stało się już tradycją i oczywiście nie zamierzamy od tego odstępować. Naszą sztandarową akcją jest „Tyta dlo piyrszoka”. 1 września, jak co roku, obdarowywaliśmy dzieciaki słodyczami. Uważomy, że kożdy bajtej na Górnym Ślonsku w piyrszy dziyń w szkole „Tyta” mieć musi. Tym razem udało nam się zakupić ich 61 i wszystkie znalazły swoich małych właścicieli. To naprawdę duży wysiłek organizacyjny i finansowy bo jak wspomniałem wszystko finansujemy z własnych środków. Trudy rekompensuje jednak radość obdarowanych i niejednokrotnie łzy wdzięczności rodziców. Dwa lata temu rozpoczęliśmy współpracę z chorzowskimi Chatkami. Tam również jest wiele do zrobienia. Pomagamy podopiecznym poprzez zakup ubrań czy wyposażenia do sal edukacyjnych. Fundujemy też m.in. dodatkowe zajęcia dla dzieci uzdolnionych. Jedyne czego od nich wymagamy to by poprawiali swoje wyniki w nauce. Staramy się kształtować przyszłe elity Górnego Śląska. Szkoda jest marnować potencjał tych dzieci tylko z tego powodu, że pochodzą z biednych rodzin. Ten segment naszej działalności na pewno będziemy się starali poszerzać.
W naszym mieście można już korzystać z Karty Dużej Rodziny. Pana zdaniem przyjęcie modelu 2+3 jest odpowiedzią na realne potrzeby mieszkańców?
Wprowadzenie samej karty jest dobrym rozwiązaniem, chociaż obecnie niestety najbardziej typowy model rodziny to 2+1. Jeżeli to rozwiązanie miało być kierowane do rodzin nie tyle biedniejszych, co wielodzietnych, to jest ono trafne. Oczywiście, że można by poszerzyć grupę docelową o rodziny w układzie rodzice plus dwójka dzieci, jednak z punktu widzenia demograficznego, to rozwiązanie chyba nie spełniłoby oczekiwanego zamierzenia. Czyli karta jako bonus dla rodziny wielodzietnej – tak – w układzie trójka dzieci i więcej. To bardzo dobry pomysł.
Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci
Dobrze mówi. Popieram.
Najwyższy czas aby zajął się opłakaną przez kierowców kostką brukową pod estakadą. Ż E N A D A !!!!!!