Z obiektywem wśród zgliszczy
27 sierpnia 2014Rozmowa z Markiem Stańczykiem, dokumentalistą fotograficznym i filmowym architektury przemysłowej na Śląsku.
Twoje zdjęcia przedstawiają zazwyczaj pejzaże industrialne. Co cię w nich pociąga?
W tych umierających obiektach jest coś, czego nie da się nazwać. Jakaś magia, tajemnica. Fotografując je, mogę wyrazić samego siebie. Moje zdjęcia pochodzą z różnych zakątków Dolnego i Górnego Śląska. W zasadzie trudno znaleźć na tym obszarze jakąś hutę, kopalnię, czy koksownię, w której jeszcze nie byłem. Dzień zdjęciowy czasem trwa nawet 12 godzin. Staram się unikać „szybkich plenerów”. To nie daje ani satysfakcji, ani odpowiednich efektów. Potrzebuję czasu by zrobić dobre zdjęcie. Trzeba pobyć trochę w tym miejscu. Poczuć jego klimat. Czasami budzi się we mnie natura samotnika. Kiedy jestem w plenerze, mogę odpocząć od urbanistycznego natłoku, wyciszyć się, wyrwać z tego pędu. Pobyć z samym sobą.
Pierwszym obiektem, który sfotografowałeś była Huta Kościuszko.
Tak, w zasadzie można powiedzieć, że to właśnie tutaj wszystko się zaczęło. Momentem przełomowym była wiosna 2000 roku. Wybrałem się wtedy do chorzowskiego muzeum na wystawę zdjęć Max’a Steckel’a, pioniera fotografii przemysłowej. Gdy zobaczyłem jego zdjęcia, coś we mnie drgnęło. Zrozumiałem, że chcę zająć się tego typu fotografią. Pierwszymi obiektami poprzemysłowymi, które sfotografowałem były budynki byłej koksowni Huty Kościuszko i KWK Michał w Siemianowicach. Obecnie już ich nie ma.
Fotografujesz również obiekty w momencie ich rozbiórki…
Staram się zawsze trzymać rękę na pulsie. Gdy dostaję informację, że coś będzie burzone, za wszelką cenę staram się tam być. Do niektórych rozbiórek nastawiam się nawet kilka dni. Warunki do robienia zdjęć w tym przypadku nie są zawsze najlepsze. Pracę utrudnia padający śnieg, deszcz lub wielogodzinny upał. Podobnie podczas fotografowania na powierzchni kopalni lub na dole w przodku. Sprzęt nie raz już zajechałem. Mam jednak tę satysfakcję w postaci niepowtarzalnych zdjęć. Wiem, że nikt takich nie ma i mieć nie będzie. Lubię posiadać własne fotografie z miejsc, które już nie istnieją lub są niedostępne. Jednocześnie boli mnie, że te wszystkie budynki, pozostałości po dawnych hutach i kopalniach, ulegają coraz większemu zniszczeniu.
Jak zmieniały się śląskie tereny poprzemysłowe na przestrzeni ostatnich 14 lat?
Bardzo. Mnóstwo cennej z historycznego punktu widzenia architektury zostało w tym czasie zrównanej z ziemią. Z wiekiem zaczynałem rozumieć, że uratowanie wielu tych obiektów nie było możliwe. Mimo to większości rozbiórek można było uniknąć. W tych obiektach rodził się i umierał przemysł, wokół którego powstawały niegdyś całe miasta. Niestety coraz częściej o tym zapominamy lub też z niewiadomych przyczyn, staramy się tego wyprzeć.
Pracujesz również poza granicami naszego województwa. W innych miejscach wygląda to podobnie?
W Czechach często modernizuje się takie konstrukcje, by zagospodarować je później dla przeróżnych celów pozaprzemysłowych. Powstają tam skanseny, muzea, kina letnie, ściany wspinaczkowe… To dobry wzorzec, z którego powinniśmy czerpać. Na szczęście i u nas coś się pod tym względem powolutku zmienia. Do celów kulturalnych i muzealnych przystosowano już wiele terenów pokopalnianych. Nie ma natomiast ani jednego miejsca, w którym można obcować z historią przemysłu hutniczego. Na terenach dawnej Huty Królewskiej jest jeszcze kilka starych, pięknych hal, które ocalały. Słyszałem już jakiś czas temu, że pojawiły się plany utworzenia w tym miejscu Muzeum Hutnictwa. Właśnie w tym kierunku powinniśmy iść.
Masz w swoich zbiorach pokaźną ilość prawdziwie unikatowych rysunków technicznych i dokumentów. Byłbyś w stanie pozbyć się ich na rzecz muzeum?
Bardzo trudno byłoby mi się z nimi rozstać. Mają dla mnie ogromną wartość. Przez lata nikt się tym nie interesował. Pamiętam jak robiłem zdjęcia nieistniejącej już koksowni Huty Kościuszko. Na miejscu znalazłem stare szafy z różnego rodzaju dokumentacjami architektonicznymi z 1955 roku. Miałem ze sobą tylko mały, zniszczony plecak i schowałem do niego tyle, ile mogłem. Te dokumenty są bezcenne, a leżały tam sobie rozpadając się od wilgoci. Myślę, że w przyszłości mógłbym to powierzyć jakiemuś muzeum, musiałbym mieć jednak pewność, że trafią w dobre ręce. Póki co – są bezpiecznie schowane.
Nie nudzi cię już przebywanie wśród obiektów poprzemysłowych?
Nie. I nie potrafię sobie wyobrazić by w przyszłości mogło to nastąpić. 15 lat temu odczuwałem wszystko inaczej, filtrowałem przestrzeń poprzemysłową poprzez pryzmat muzyki przemysłowej. Kiedy słyszę te mechaniczne dźwięki działających jeszcze maszyn, poruszających się łańcuchów, zwałowarek… To nie do opisania. Kocham te zgliszcza i ruiny. Dobrze się czuję pośród nich. Jednocześnie odczuwam smutek widząc jak nadwyrężył je ząb czasu. Pamiętam jak w sierpniu 2008 r. wszedłem na wieżę szybu kolejowego znajdującego się na terenie KWK Barbara. Rozglądając się można było zobaczyć kopalnianą sortownie, kominy Zakładów Azotowych, szyb kopalni Prezydent i pozostałości infrastruktury Huty Kościuszko. Teraz większości tych budynków już nie ma. Nie wiem dlaczego, ale czuję taką wewnętrzną potrzebę wyrażania się poprzez wykonywanie zdjęć tych obiektów, ale również dokumentowania procesu ich destrukcji.
Fotografowanie takich miejsc bywa niebezpieczne?
Oczywiście. Nie raz ktoś chciał mnie pobić, okraść ze sprzętu i pewnie sprzedać go później za bezcen. Kilkukrotnie uciekałem przez hołdy i pustkowia do których nie dotarłaby policja czy karetka. Spotykałem bezdomnych i złomiarzy, którzy nie mając już czego zbierać, dementowali wielkie, stalowe konstrukcje, przyczyniając się do ich ostatecznego rozpadu. Czują się tam bezkarni. Słyszałem o pobiciach ochroniarzy, pobierania myta za rabowanie zakładów przez inne grupy złomiarzy. Przebywanie na tych terenach wiąże się z pewnym ryzykiem. Póki co nic poważnego mi się nie stało i mam nadzieję, że tak pozostanie.
Nad czym teraz pracujesz?
Montuję film krótkometrażowy o dość niespotykanej formie. Jestem pewien, że nikt wcześniej czegoś takiego nie zrobił. Na jego realizację czekałem ponad cztery lata i cieszę się, że w końcu udało mi się za to zabrać. Cały czas robię jakieś poprawki, dodaję nowe ujęcia i przeglądam nagrania z ostatnich 14 miesięcy. Całość została nakręcona na wieżach szybowych. Przymocowałem kamerę do obracającego się koła kierunkowego, co stworzyło niespotykany efekt. Część tego materiału zaprezentowałem podczas festiwalu T-Film OSTRAVA 2014. Publiczność dobrze go przyjęła, co przełożyło się na kolejne już, honorowe wyróżnienie, które tam otrzymałem. Mam jeszcze kilka ciekawych pomysłów, ale póki nic nie mówię, żeby nie zapeszać. Oczywiście nie zamierzam porzucać cyklu ukazujących ślady upadającego, śląskiego przemysłu. Z początkiem roku zacząłem wystawiać zbiór fotografii „Duchy przemysłu 2.5”. Kto wie, być może już wkrótce, na jesieni, pokażę je w Chorzowie? Wszystko jest jeszcze w fazie planowania, więc nie zdradzę żadnych konkretów.
Rozmawiał Tomasz Breguła
Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci